wczasy, wakacje, urlop
18 May 2012r.
SZCZODROKI -W wigilię Trzech Króli zbierają się wszyscy pasterze, biorą ze sobą kilka miechów, to jest worków, i zaczynając od byle którego końca wsi chodzą od jednego gbura do drugiego śpiewając: Jeżeli dostaną chleba, kieł- 415 basy, kawałek mięsa albo jaki datek, odchodzą spokojnie, życząc domowi wszystkiego dobrego. Ale biedny ten gbur, który przed nimi drzwi zamknie. I okna, i drzwi zabiją mu gwoździami, na dach szopy wyciągną wóz albo jaką inną psotę zrobią. Na wstyd dla gospodarza. Nieszczęśliwa też gospodyni, która ich lichym podarunkiem obdarzy. Jej datek będzie pokazywany we wszystkich następnych domach. Po skończonym obchodzie najstarsi z pasterzy sprzedają wszystko, co zebrali, za to piwa, gorzałki i kołaczy kupują, muzykę na Trzech Króli w karczmie godzą i cała wieś bawi się prawie tak do- Dobry wieczór, szczodry wieczór! Nóm powiódają, że tu rogóle pieczą; A jeżle nie rogóla, to tśj chleba glćń; Wasza desza mdze szczodroblewy miała dzćń! A jeżele ni6 chleba glśń, to korszczók masła — Wasza desza mdze są dobrze w niebie pasła... A nić korszczók masła, to swiniego cała — Wasza dSsza mdze są dobrze w niebie miała! brze jak na Świętego Jana. Tak wyglądał zwyczaj „chodzenia po Szczodrókach" kiedyś, w wersji zanotowanej przez Floriana Ceynowę (patrz pod C). Dziś już ani gburzy nie tacy hojni, ani nie takie karczmy. Niemniej tradycja obchodzenia wsi w wigilię Trzech Króli jeszcze gdzieniegdzie trwa. SZCZUKOWSKA Otylia Szczukowska w dziedzinie sztuki ludowej Kaszub właściwie jest wszystkim. I twórcą — sama rzeźbi, ozdabiając ornamentami kaszubskimi talerze, miseczki, popielniczki, a przede wszystkim kasetki — miniatury tradycyjnych skrzyń, które często także maluje. I jedynym w swoim rodzaju pedagogiem, pomagającym w rozwijaniu wrodzonych uzdolnień kaszubskim rzeźbiarzom ludowym. I zbieraczem, głównie motywów zdobniczych, których zgromadziła wyjątkowe bogactwo. I wreszcie opiekunką — organizatorką wielu, bardzo wielu spraw związanych ze sztuką regionu. A Pani Otylia i jej ,,szkółka" wszystko zaczęło się bardzo dawno, od jej wędrówek wakacyjnych z ojcem, znanym amatorem etnografem Kaszub i Kociewia, Franciszkiem Szornakiem. Zamiłowania rozbudzonego w dzieciństwie nie mogły już ostudzić późniejsze lata. Współpraca z ojcem trwała i wtedy, gdy O-tylia wyszła za mąż. Po wojnie zaś, w czasie której zmarł ojciec, a mąż za udział w ruchu oporu został zamordowany w Stutthofie, życie jej całkowicie już wypełniły Kaszuby i ich sztuka. Od 1947 roku rozpoczyna się jej współpraca z prof. Bożeną Stelmachowską (patrz BADACZE KASZUBSZCZYZ-NY), której towarzyszy w naukowych ekspedycjach pomo-rzoznawczych. Jednocześnie uczestniczy w licznych krajo- wych i zagranicznych (między innymi w Moskwie) wystawach sztuki ludowej i rzemiosła, zdobywając wyróżnienia i nagrody. Pod koniec 1950 roku obejmuje kierownictwo pracowni rzeźby kaszubskiej „Cepelia" w Wejherowie, a następnie nadzór artystyczny tej instytucji w Gdyni. W późniejszych latach pracuje w Wojewódzkim Domu Twórczości Ludowej (patrz WDK) w Gdańsku, z którym nie traci kontaktu nawet po przyznaniu jej przez państwo renty specjalnej dla szczególnie zasłużonych. Już będąc na rencie, skupia wokół siebie gromadkę uzdolnionej młodzieży, którą uczy rzeźby. W „szkółce rzeźbiarskiej" Otylii Szczukowskiej, mieszczącej się w jej prywatnym mieszkaniu w Wejherowie, młodzi nie tylko uczą się posługiwać dłutem, zdobywają także ogólną wiedzę o Kaszubach. Uczniom pani Otylia przekazuje swoje wzory zdobnicze (patrz NASTĘPCY). W roku 1970 Wejherowo u-rządza Otylii Szczukowskiej piękny jubileusz 50-lecia pracy dla Kaszub i zarazem 70--lecia urodzin. Uroczystość ta jednak nie oznacza dla niej kresu działania. Pani Otylia nadal, na ile tylko pozwalają jej »iły i zdrowie, uczestniczy we wszystkich poczynaniach związanych*1'! kulturą i sztuką swej ziemi. Zawsze pogodna, pełna osobistego uroku, otaczana przez wszystkie pokolenia szacunkiem i miłością. szefka Można powiedzieć, że Paweł Szefka ."przychodząc w rokjw 1910 na świat we wsi Strze-taełino od razu znalazł się w kręgu artystycznego ruchu a-piatorskiego. Jak daleko bowiem ^ sięga wstecz pamięcią, zawsze starsi jego bracia tworzyli znaną w okolicy kapelę kaszubską. On sam grywać zaczął po weselach mając lat dziewięć. Wtedy też zafrapował go po raz pierwszy bardzo żywy jeszcze w owych latach folklor: obyczaje i obrzędy ludu kaszubskiego. Później, w Wejherowie, w seminarium nauczycielskim, dawnym dziecięcym zainteresowaniom nadał kształt profesor Zbigniew Madejski. Wspólnie z nim Paweł Szefka wydał swój pierwszy śpiewnik. Razem też ze swym profesorem, już jako młody nauczyciel, przygotował do druku w 1936 roku Kaszubskie pieśni i tańce ludowe. W następnym roku wejherowski Teatr im. Karnowskiego (patrz pod T) wystawił sztukę Szef ki "Wesele kaszubskie. Jednocześnie rosły plony zbieraczej pracy nauczyciela. W 1939 roku ma on osiem grubych teczek notatek, nut, opisów zebranych samodzielnie w czasie wędrówek po wsiach. Ale nadeszła wojna. Dla Pawła Szęfki oznacza ona oflag. Lat tych jednak nie marnuje. W oflagu, w Gross-born, organizuje bowiem — konserwatorium. To umożliwia mu ukończenie studiów muzycznych, zaczętych eksternistycznie przed wojną. W latach oflagu powstaje też pierwszy szkic pierwszego kaszubskiego widowiska obrzędowego Szefki — Sobótki. Prapremiera jego odbyła się dopiero w 1950 roku w Sta-rzynie. Zaraz po wojnie Paweł Szefka wiąże się z amatorskim ruchem artystycznym. Okres w pełni twórczej pracy zaczyna się w latach pięćdziesiątych. Najpierw wychodzi zeszyt pierwszy Tańców kaszubskich — ogółem ukazało się ich trzy; z kolei opublikowano widowiska Gwiżdże i Sobótka, oba nagrodzone u-przednio na konkursie wojewódzkim. Jednocześnie co miesiąc w Biuletynie Wojewódzkiego Domu Twórczości Ludowej (patrz WDK) publikuje Szefka cenne opracowania i krótkie montaże obycza-jowo-obrzędowe. W roku 1959 za działalność -w dziedzinie repertuarowej dla zespołów amatorskich otrzymuje nagrodę ministra kultury. W tymże roku odznaczony zostaje Złotym Krzyżem Zasługi. W roku 1960 zdobywa nagrodę szlachta kaszubska Szczególnie liczna jest na południu Kaszub, w powiatach kościerskim i bytowskim. Całe wsie noszą piękne szlacheckie nazwiska. Każda gałąź rodu ma przy nrzvdomek. Rodów Rekow-S™ przykład jest az sie- za widowisko Deguse (Dyngus) na ogólnopolskim konkursie TRZZ. Wśród gotowych opracowań ma już następne — Owczarza. W perspektywie zaś — cały rok obrzędowy, który powinien być jedną obszerną publikacją. szelbiąg To szafa do statków, czyli kredens. Dolna jego część jest zamykana i w niej przechowuje się żywność. Górna otwarta, o ozdobnie wycinanych ściankach bocznych i „okapie" często wspartym dodatkowo na kręconych słupkach, ma półki na dekoracyjnie u-stawiane talerze czy dzbanki i nacięcia na łyżki. Szelbiągi są malowane, przy czym centralny motyw znajduje się na drzwiczkach dolnej szafki. Do dziś ten dekoracyjny sprzęt spotkać można w checzach (patrz pod C). szętopOrki To pieśni ludowe — obrzędowe, o charakterze przyśpiewek lub nawet zaklęć, jak na przykład Zażegnónie ren. Zbierał je Florian Ceynowa (patrz pod C) i wydał pierwszy zbiór pt. Dwie kope szę-topórk. Kontynuatorem jego pracy w tej dziedzinie był Jan Patok (patrz pod P), który opublikował pieśni północnych Kaszub w zbiorze Kopa szętopórk (1936 rok). Oto obrzędowa żarnowiecka szętopórka Oczepine: A te wiónku lawędowy! Nie spadnijże z mojij głowę; Bo cziej te róz spadniesz, Tej wicyj ju nie usadniesz. dem. Poza Styp-Rekowskimi (patrz pod S) są Abdank--Rekowscy, Glinc-Rekowscy, Dorszyn-, Mrozek-, Wantoch-i Wrycza-Rekowscy (patrz pod W). Jeszcze więcej jest Trzebiatowskich. Są wśród nich: Chamyr-, Żmuda-, Mos-pan-, Wrycza-, i Reka-, są też Raszka-, Malotka- i Ju-trzenka-Trzebiatowscy. Liczne rodowe przydomki towarzyszą również nazwiskom Gliszczyńskich, Brzezińskich, Lipińskich, Czapiewskich, Żyle wskich, Prądzyńskich, Kie-drowskich i innych. W sumie kaszubskich szlacheckich nazwisk jest podobno ponad trzysta. A wszystko to szlachta, która walczyła pod Ceco-rą i Chocimiem, która towarzyszyła Sobieskiemu pod Wiedniem, o której Sienkiewicz w Na polu chwały pisał: „...lecz najokazalej przedstawiał się regiment kaszubski, w błękitnych koletach z żółtymi ładownicami, złożony z tęgich na schwał chłopów, rosłych i tak dobranych, że jeden wydawał się być drugiemu bratem. Ciężkie muszkiety poruszały się w ich dłoniach jak trzciny". Stąd, z tych wojennych wypraw, w herbach kaszubskich szlacheckich rodzin tyle przeróżnych tureckich motywów: półksiężyców i gwiazd. W latach zaboru pruskiego Fryderyk Wielki zatwierdził wszystkie kaszubskie herby. Miało to swoje konsekwencje. Byle chłopak z kaszubskiej wsi, którego brano do pruskiego wojska, posiadał przed nazwiskiem „von". I chociaż niejeden von Lew-Kiedrow-ski czy von Mrozek-Glisz-czyński rozpoczynając służbę zaledwie po niemiecku dukał, owo szlachectwo otwierało przed nim większe możliwości, niż miał oficer niemiecki pochodzenia mieszczańskiego. Stąd wśród wybitnych generałów pruskich tak silna była reprezentacja zgermanizowa-nych Polaków z Kaszub. Ze skromnej bytowskiej szlachty wywodził się Jark-Gost-kowski, późniejszy pruski marszałek i hrabia von York, a prawdziwe nazwisko Ludwiga von dem Bach brzmiało Bach-Żelewski. Ale to już inne sprawy. To złożone problemy germanizacji szlachty kaszubskiej, między innymi poprzez słynną szkołę kadetów w Słupsku